Zdunowski Portal Historyczny > Antoni MadalińskiDzisiaj jest 4-5-2024 godzina 10:34:37

Antoni Madaliński

Antoni Józef Madaliński herbu Laryssa – urodził się w 1739 r. w Porowie w Sieradzkiem jako syn Józefa i Barbary z Gutowskich. Do czasów Konfederacji Barskiej jego losy są mało znane.


Konfederacja


W kwietniu 1768 r. udał się do marszałka sieradzkiego konfederacji barskiej Józefa Bierzyńskiego. Bierzyński chciał, by młody Madaliński spisywał punkty buntów, lecz ten nie chciał być skrybą, ale rzucił się w wir kariery wojskowej. Jeździł po dworach zbierając szlachtę, jednak nie osiągnął tu zbyt dużego sukcesu. Bierzyński mianował go dowódcą kilkudziesięcioosobowego oddziału konnego. Pod koniec lipca Madaliński na czele oddziału udał się na Wolborz. Szli lasami przez błota. Zostali zauważeni przez kobiety zbierające grzyby i te przyniosły informacje do Wolborza, że wojsko się zbliża. W Wolborzu urzędował biskup Ostrowski. Bardzo bogaty, lecz nieprzychylny konfederatom. Skoro szlachta była chętna by finansować konfederatów trzeba było zdobywać fundusze inaczej. Ostrzeżony przez kobiety biskup spakował cenniejsze rzeczy i karetą opuścił Wolborz. Biskup nakazał pachołkom bronić miasta, lecz konfederaci nie przypuścili ataku. Konfederaci szukali szczęścia gdzie indziej. W Końskich znajdowały się huty żelaza, które należały do Małachowski, magnat związany z królem Poniatowskim. Bierzyński wysłał więc oddział Madalińskiego by uniemożliwić dalszą produkcję. Małachowski dowiedział się o Madalińskim i starał się umocnić. Dodatkowo konfederatom zagroził Iwan Drewicz. Bierzyński próbował zawrócić oddział Madalińskiego, jednak bezskutecznie, na dodatek sam Drewicz dopadł go w Starej Wsi, na południe od Rozprzy nad rzeką Luciążą. Chciał zniszczyć każdy oddział z osobna. Wyparł Bierzyńskiego na bagna. Tak nękał go na zmianę atakami jazdy i ostrzałem karabniowym. Nagle na wzgórzach ukazał się oddział wracający zza Pilicy. Kiedy wkroczył do walki Bierzyński uciekł niszcząc most, a resztki konfederatów musiały wpław pokonać błotnistą rzekę. Do niewoli dostało się 60 konfederatów, a poległo 80. Bierzyński połączył resztkę sił z Madalińskim i razem z nim uciekał w góry. W górach Bierzyński został przyjęty ciepło. Dano mu ludzi oraz pieniądze. Także i tym razem Bierzyński został rozbity przez Drewicza pod Remiszówką koło Kępna. Poległa połowa oddziału (80 osób). Mimo trudnych sytuacji Madaliński wiernie stał przy Bierzyńskim. Bierzyński znowu zebrał wojsko, a w kwietniu 1769 r. został generalnym regimentarzem siedmiu województw. Bierzyński wydał rozkaz zdobycia warownych zamków na Spiszu, które należały do Kazimierza Poniatowskiego (brata króla Stanisława). Zamków konfederaci nie zdobyli, ale złupili niemiłosiernie okolicę. W maju 1769 r. Bierzyński w sile 1300 ludzi udał się na wschód. Miał przy sobie dwie chorągwie pancerne i cztery pancerne. Jednym z oddziałów dowodził właśnie 30 – letni Antoni Madaliński. Bierzyński nie miał chyba charakteru wodza, ani steatega, ponieważ ciągnął wojska bez rozpoznania i w Jaśle o mało nie wpadł na Drewicza. A gdy ten się o nich dowiedział dostał zakaz pogoni za nimi. W Przemyślu wojsko połączyło się z oddziałami pod wodzą Kazimierza Pułaskiego. Chcieli oni zdobyć Lwów, broniony przez Korytowskiego. Polska załoga wierna królowi liczyła kilkuset żołnierzy. 26 maja konfederaci wysłali posłańca, który proponował poddanie się miasta. Został zabity. Pierwszy szturm został odparty. Konfederaci wdarli się do miasta 1 czerwca. Madalinski razem z ludźmi Bierzyńskiego zdobył Bramę Halicką. Pułaski został wyparty przez stronników królewskich z miasta. Konfederaci, bez piechoty i armat, a jedynie spieszeni kawalerzyści po nocnej strzelaninie podpalili domy nieprzychylnych mieszkańców i odeszli. Podczas odwrotu Bierzyńskiego napadł Drewicz. Nie szukał on nawet okazji do obrony. Poświęcił tylną straż i zerwał mosty na Sołokiji. Z 300 ludzi pozostawionych samych sobie poległo 200, a 60 dostało się do niewoli. Kosztem części oddziału Bierzyński zyskał na czasie. Drewicz gonił go długo, nękającymi atakami Bierzyński stracił 400 ludzi i 6 armatek. Pod Zamościem Drewicz przekonany, że zniszczył buntowników udał się na zachód. Konfederaci mogli odetchnąć. Przez całą drogę Bierzyńskiemu wiernie towarzyszył Madaliński. Bierzyński zjednoczył wiele oddziałów, zwiększył dwukrotnie liczebność wojska i odpoczywał na Lubelszczyźnie. Pułaski nie wytrzymał długo i ruszył na Litwę, gdzie toczył ciężkie boje. Ruszył za nim Bierzyński. W Białej Radziwiłłowskiej otrzymał 600 członków milicji ks. Radziwiłła. Bierzyński w sile 4000 ludzi zaatakował wojska rosyjskie pod Białymstokiem 16 lipca 1769 r. 17 armat ustawionych na wzgórzu ostrzeliwało piechotę rosyjską Galicyna,a piechota i kawaleria atakowały. Chciał by hetman Branicki przyłączył się do niego, gdy udało się do niego dotrzeć, tamten odmówił. Bierzyński musiał się wycofać. Stracił 10 armat, 300 ludzi, a 1000 osób uległo rozproszeniu. Potem udał się na Grodno. Chciał udać się w góry, tracił ludzi. Milicje wracały na Litwę, ranni zostawali po drodze. Madalinski przemierzył z nim ten szlak. Bierzyński utracił tytuł marszałka konfederacji i zagrożony był nawet jego tytuł marszałka sieradzkiego. Utrata tytułów mogła być powodem późniejszej zdrady. Bierzyński spotkał się z Drewiczem. Po dwutygodniowych rozmowach doszło do incydentu. Przybył swego czasu starszy człowiek z kartką, która mówiła, że Bierzyński jest zdrajcą. Po kłótni z Drewiczem, ten drugi spoliczkował Bierzyńskiego. Polscy oficerowie wycągnęli broń, lecz na reakcję rosyjskiej warty odpuścili. Madalinski liczył, że konfederaci będą mogli przejść do wojska koronnego z zachowaniem stopni. Drewicz chciał ich rozbroić i uciszyć. Warunki były brutalniejsze dla pozostałych. Oficerowie i szlachta mogli zostać rozbrojeni i iść wolno. Szeregowi mieli być wcieleni do wojska rosyjskiego. 70 oficerów zostało uwolnionych. Podpisali dokument, w którym wyrzekali się buntu (konfederacji). Wśród nich był też Madaliński. Opuściwszy Kraków, gdzie odbywały się rozmowy dosiadł konia i pognał. Osiadł na Mazowszu. Konfederatów omijał. Wierność Bierzyńskiemu dała mu łątkę zdrajcy, a Rosjanom pokazywał patent Drewicza, więc mógł żyć w spokoju. Patent Drewicza zabraniał ponownej walki, pod groźbą utraty honoru i fortuny. Madaliński związał się ze słynnym Józefem Sawą – Calińskim. Został dowódcą jazdy. Walczył Madaliński do zimy, aż do ataku na Wysokie. Zaatakowali miasto chcąc przeciągnąć tamtejszy regiment na swoją stronę. Wzięli 43 jeńców, regiment został wierny królowi. Ich dzień później ścigał już Ksawery Branicki. Zaatakował niczego nie świadomych konfederatów i wziął jeńców w liczbie 500 ludzi. Wśród nich również Madalińskiego. Tak skończyła się dla Madalińskiego konfederacja barska.


Oficer i polityk


Sytuacja dosyć dziwna. Madaliński zachował tytuł, a w późniejszym czasie był traktowany jako znajomy hetmana, który go aresztował. Dalsze lata owiane są tajemnicą. Wiadomo, że w latach 1778-1788 dzierżawił trochę ziemi Sułkowskich. Tutaj warto zacytować Łukaszewicza odnośnie wpisu o Baszkowie: „Od Sułkowskich w 1779 r. dzierżawił Baszków porucznik natenczas a podczas powstania kościuszkowskiego dzielny brygadier Madaliński. Stał wówczas z półkiem, do którego należał, w Zdunach, i był od ślachty okolicznej i mieszkańców Zdun bardzo lubianym. Na każde wesele ślachty okolicznej, na każde chrzciny był zapraszanym, a w Zdunach pomiędzy ludnością polską rzadka była rodzina którejby nie był kmtorem.” (pisownia oryginalna). W 1782 r. dzierżawił Baszków jakiś Droszewski, lecz niewykluczone, że Madaliński już nie. Madaliński został żołnierzem w 1776 r. w chorągwi Kwileckiego. To właśnie rotmistrz Kwilecki prosił o poruczeństwo dla niego. Pisał o nim: „znajomy hetmanowi, żołnierz dobry, człowiek zdolny”. Jak na ironię, młody porucznik był jednym z niewielu weteranów w chorągwi. Autor biografii Madalinskiego, Marian Lech mówi, ze Madaliński odszedł z wojska w 1778 r., lecz Łukaszewicz wymienia go na czele pułku zdunowskiego. To całkiem możliwe, ponieważ pułk w Zdunach był 10. Regimentem Ordynacji Rydzyńskiej, a ten został kilka lat wcześniej sformowany z milicji Sułkowskich i włączony w skład wojska. Możemy roboczo określić Madalińskiego, że po 1778 r. był dowódcą milicji, która była już na etacie wojska. W 1786 r. został posłem z województwa kaliskiego, a w okresie Sejmu Czteroletniego (1788-1792) był posłem z województwa gnieźnieńskiego. W 1786 r. sejm ustanowił, że w jeździe może służyć jedynie szlachta.

W 1789 r. wrócił do wojska i został majorem. Patent porucznika sprzedał za 300 dukatów. 22 czerwca 1791 został wicebrygadierem, a 9 lipca 1792 – brygadierem. Jako poseł przedstawiał się tytułem: „Pułkownik wojsk koronnych, poseł z województwa kaliskiego”. Jako poseł postulował by w kawalerii narodowej każdy oficer był Polakiem oraz by nie wierzyć w gwarancje państw ościennych. Związał się ze środowiskiem Hugona Kołłątaja. Jako poseł Madaliński był bardzo radykalny. Atakował możnych mówiąc: „kraj zaprzedali, sami siebie i swych przyjaciół zrobili emfiteutami, donatariuszami, przywłaszczycielami sum. Gdyby to ode mnie zależało całą tę konstytucję bym spalić kazał”. 7 stycznia 1791 r. podczas obrad powiedział: „(...) są między wami i tacy, którzy końcem zysków swoich i dogadzając swojej ambicji zaprzedają kraj, wolność, niebacznie wkładają na karki swoje i współbraci jarzmo niewoli. Czytajmy dawnych dziejów pisma, w tych doczytujemy się któż to królów detronizował, kto robił konfederacje, kto od zagranicznych brał pensje i z nimi na zgubę Ojczyzny czynił zmowy i waleczne zwijał wojsko, kto na koniec do wewnętrznego rządu polskiego obcych potencji władania i wpływy wprowadził. Zawsze – senator, zawsze minister, zawsze możniejszy panicz, a nie rycerz szlachcic, mniejszy posiadający majątek. W sejmowaniu niniejszym, kto się opierał w materii starostw, jeśli nie ci, którzy najpryncypialniejsze posiadają królewszczyzny, na koniec, kto się zdzierał od rygorów prawa na przestępnych w niedoniesieniu o buncie, wszakże cały senat i ministerium”. Sejm nudził Madalinskiego, szukał on ucieczki od niego do wojska. Okazja nadarzyła się, kiedy zmarł brygadier Łuba. Wtedy to Madalinski objął dowództwo brygady wielkopolskiej. Brygada była w stanie tragicznym.


Organizator


Madaliński wziął na przełomie sierpnia i września 1791 r. w inspekcji wojska, razem z dowódcą Dywizji generałem Arnoldem Byszewskim i pisarzem polnym Kazimierzem Rzewuskim. Ten ostatni był inicjatorem wydarzenia, które potem opisywał: „Ażeby wiele nie pisać o stanie brygady Miodulskiego, pokrótce powiem, iż ta brygada, co do porządku, żadnego w tej mierze układu nie ma, co do subordynacji, ta jest jej obcą, a co do umiejętności żołnierskiej, o tej i wspominać nie chcę, bym się nie wydawał bajecznym donosicielem. Żaden z czterech szwadronów, które lustrowałem, ani wystąpić podług przepisu, ani uszykować się do parady ni do boju, ani nawet odmaszerować cugami nie potrafił. Panowie oficerowie komenderować, a bardziej jeszcze pierwszych słów w przepisie musztry dla kawalerii położonych nie umieli”. Madaliński zmierzył się z problemem w wojsku. To nie był jedyny problem. Oficerowie wykręcali się chorobami, była absencja w wojsku. Sytuacja finansowa brygady była zła. Zaopatrzenie w broń było tragiczne, a konie chore. Tylko 1/6 koni nadawała się do boju! To ta armia wyruszyła na wojnę w 1792 r., ileż to musiał Madaliński zdziałać, że taka armia była później bitna?


Wojna z Rosją


Brygada pod wodzą Miodulskiego miała wyruszyć do Lublina. Panował kompletny chaos. Jeden z dowódców stracił nawet kontakt ze swoją jednostką! Madalinski przybył do Warszawy próbując zaprowadzić porządek. Komisja Wojskowa zmieniła taktykę ze względu na opieszałość Miodulskiego. Brygada ta zaczęła się cofać, a generałowi Zajączkowi przydzielono brygadę Hadziewicza. Madaliński zgromadził 6 szwadronów i błagał by z nimi ruszyć na front. Kazano mu się jednak zresztą brygady cofnąć za Wisłę. Dowództwo zdenerwowane zdymisjonowało Miodulskiego 9 lipca 1792 r., a 5 dni później przekazało władzę w ręce Madalińskiego.

Brygada powróciła do Wielkopolski. Robiło się niebezpiecznie, gdyż zwiad coraz częściej spotykał obce oddziały nad granicą z Prusami. Madaliński informował o tym w Warszawie, lecz konfederaci targowiccy ignorowali te sygnały bojąc się, ze Antoni Madaliński rozpęta nową wojnę, tym razem z Prusakami. Odebrano mu nawet artylerię. Zaczęły się spiski. Madaliński był jednym ze spiskowców. Plany Kościuszki były wielki. Chciał on bowiem rozpętać powstanie wśród ludności Polski przedrozbiorowej, Kozaków nad Donem, Tatarów na Krymie i ludności w miastach pruskich.



Marsz Madalińskiego


Po rozbiorze Wielkopolski jednostka trafiła na Mazowsze. Antoni Madaliński sprytnie przygotował brygadę. Mówiono żołnierzom, że udają się do Ostrołęki w celu zrobienia redukcji brygady. Madaliński mianował wicebrygadierem porucznika Michała Piotrowskiego. Do brygady dołączył jeden ze szwadronów straży przedniej z pułku księcia Wirtemberskiego. Madalinski miał pod sobą 1200 ludzi. Wymarsz Madalińskiego traktowano bez zmartwień. Pisał do niego nawet sam król, że ma zawrócić brygadę i przybyć do Warszawy. W Mławie Madalinskiego przywitano gorąco. Kilku młodych mężczyzn zaciągnęło się pod jego dowództwo. W Iłowie Madaliński stoczył potyczkę ze 100 – osobowym oddziałem Prusaków. Był to szwadron huzarów pruskich dowodzony przez Trencka. Wróg uciekł. Po drodze odwiedził Kamion, gdzie zaopatrzył się w pieniądze z kasy skarbowej państwowej. Strażnicy pruscy również uciekli. Później podzielił swe wojska na dwie grupy. Jedna udała się na wschód, druga wzdłuż granic zaboru pruskiego. Oddziały dotarły do Końskich, potem przez Kielce, Pińczów i Skalbmierz połączyły się z wojskiem Kościuszki pod Proszowicami. Pod Racławicami już generał major (od 2 kwietnia) Antoni Madaliński dowodził lewym skrzydłem polskim, w skład którego wchodziła jego brygada, półbatalion piechoty, półbatalion strzelców oraz czwarty pułk straży przedniej. W trakcie samych walk dostał Madaliński cztery kompanie piechoty. Atak kosynierów rozgromił przeciwnika. Na polu walki pojawił się Denisow, dowódca rosyjski, który nie odważył się już atakować, lecz zebrał niedobitki i odszedł. Powstańcy w nocy udali się przez Słomniki do Bosutowa. W obozie pod Słomnikami Madaliński dostał nominację na generała lejtnanta 6 kwietnia. 10 kwietnia do powstańców doszła dobra wiadomość. Generał Grochowski, stacjonujący z wojskiem pod Chełmem dołączył do powstania. 25 kwietnia wojska powstańce poszły na północ wzdłuż Wisły. Madaliński natomiast otrzymał zadanie udania się z wojskiem na zachód w kierunku Częstochowy. Właśnie tam widziano wojska pruskie. Morale wojsk podniosła nie tylko niedawna racławicka wiktoria, ale doszły ich słuchy o przejęciu Warszawy i Wilna. Niestety w Połańcu Kościuszko został zablokowany przez wojska rosyjskie. Kościuszko wzmocniony jednak przez Grochowskiego ruszył za Denisowem nim ten spotkałby się z Prusakami. Pod Szczekocinami spotkał armię Denisowa. Ta bitwa jest też ważna dla Madalinskiego o czym dalej. Warto dodać, że wcześniej odprawił korpus generała Zajączka by ten ubezpieczał go przez wojskiem rosyjskim zza Bugu. Kościuszko dysponował 9 000 wojsk regularnych (w tym 3 500 kawalerii) i 6 000 chłopów oraz 33 armaty. Kościuszko myślał, że zastanie samych Rosjan, okazało się, że z porannej mgły wyłoniły się wojska rosyjsko – pruskie pod wodzą samego króla Fryderyka Wilhelma. Nieprzyjaciel miał wielką przewagę. Polacy mieli przeciwko sobie 20 000 piechoty i 6 500 kawalerii oraz 134 armaty. Co ważne, w stosunku do nieprzyjaciela Polacy mieli 1 do 3 broni palnej, a w artylerii 1 do 4. Po ostrzale artyleryjskim wojska ruszyły naprzeciw sobie. Kościuszko widział determinację i waleczność swoich żołnierzy. Nakazał walkę, jednocześnie wycofywał poszczególne oddziały. Niektóre regimenty biły się do ostatniego żołnierza. W czasie bitwy zginęli generałowie Józef Wodzicki i Jan Grochowski oraz chorąży grenadierów krakowskich Bartosz Głowacki, ten który przed dwoma miesiącami zgasił lont armaty rosyjskiej czapką zdobywając działo i ratując wielu towarzyszy. Madaliński podczas bitwy 6 czerwca dowodził kawalerią na prawym skrzydle. Generał Sanguszko odeskortował Kościuszkę, a potem wrócił do Madalinskiego i razem osłaniali odwrót wojsk. Jego dzielna postawa mimo porażki pozwoliła na odwrót bez większych strat. Madalinski został ranny w nogę lecz nie zważając na ból brał nadal czynny udział w walce. 1 000 poległych i 500 w niewoli, taki był bilans tej bitwy, a kto wie jaki byłby gdyby nie zaangażowanie Madalinskiego? Madaliński został wparty pułkiem jazdy Dobka. Pułk ten niedoświadczony stoczył potyczkę pod Szydłowcem koło Skarżyska. Madalinski ruszył z odsieczą. Niestety za późno. Ocaleli z bitwy zostali wzięci do niewoli. Madaliński bardzo przeżył utratę całego pułku. Madaliński z wojskiem znalazł się w Puszczy Świętokrzyskiej. Metody walki były różne. Robiono zasadzki, walczono po partyzancku, miejscowa ludnośc ścinała drzewa by opóźnić wojska nieprzyjaciela. Nad Pilicą oddział Madalińskiego trafił pod dowództwo generała Józefa Zajączka. Ten wrócił właśnie z przegranej bitwy pod Chełmem. Morale upadało. Wojska rozpoczęły marsz i przeprawę przez Pilicę. Denisow dowiedział się o tym i rzucił swych kozaków do ataku. Nieprzygotowani Polacy po raz kolejni zostali opanowani i zorganizowani przez Madalińskiego, który odparł ataki wroga. Rosjanie przeprawili się w innym miejscu, więc Zajączek ruszył na Warszawę. Madaliński osłaniał wojsko, będąc pod atakami czy to kozaków czy to strzelców. Kościuszko był już w Warszawie. Zorganizował siły w trzy dywizje. Sam dowodził najsilniejszą – 10 000 ludzi. Zajączek 9 lipca stoczył kolejną bitwę pod Gołkowem. Brygada Antoniego Madalinskiego stanowiła prawe skrzydło wojsk polskich, a kosynierzy – odwód. Denisow uderzył na kawalerię Zajączka. Polacy rozbili przeciwnika i gonili go daleko w lesie, po czym wrócili na swe stanowiska. Nowe rosyjskie wojska zaatakowały kawalerię Madalińskiego. Kozacy atakowały od przodu, a od tyłu próbowali zaatakować strzelcy. Zajączek przegrupował polskie oddziały. W pewnym momencie przez lukę w linii polskiej przeszli kozacy. Zostali oni przepędzeni przez kosynierów. Dzień później Zajączek zdecydował się na odwrót. Brygada Madalińskiego była taranem, która torowała drogę do stolicy. W walkach obronnych kawaleria nie mogła być w 100 % zastosowana. Została więc spieszona. W Warszawie został Madaliński członkiem Sądu Kryminalnego Wojskowego.


W swoim żywiole


W Warszawie zdecydowano o przebiciu się. Ponińskiemu się nie udało, więc wybór padł na Madalińskiego. 20 sierpnia wojska Madalińskiego przeszły przez most na Wiśle i przez uliczki Pragi by dotrzeć lasami do lasu koło Jabłonny. Madaliński miał udać się do Wielkopolski, by tam wzniecić powstanie zbrojne. Madaliński podzielił wojsko na cztery oddziały, które zaatakowały cztery przeprawy na Bugu. 24 sierpnia rozpoczął się atak, niestety żadnej z grup się nie udało i dzień później Madaliński ruszył w kierunku Warszawy. 26 sierpnia korpus księcia Józefa Poniatowskiego brał udział w walce. Książe spadł z konia i został uratowany przez Madalińskiego. Poniatowski był nielubiany m.in. przez Zajączka, Kołłątaja, lewicę i jakobinów, dla tegoż krążyły plotki, jakoby Poniatowski wcale nie brał udziału w walkach, a spędził noc na zabawie w gronie przyjaciół. Madalinski słysząc to całym swym autorytetem wsparł wodza mówiąc, że Poniatowski „powinność nie tylko wodza, ale i żołnierza ze zwykłym zapałem dopełniał”. Wielkopolska upominała się o wojska. Prusakom groziło odcięcie od kraju, a przynajmniej ataki na linie zaopatrzeniowe. Wybuchły powstania w Kujawach, Poznańskiem, Sieradzkiem i Wieluńskim. Do Wielkopolski ruszyły dwa korpusy: Jana Henryka Dąbrowskiego liczący 1200 piechoty (w tym 400 kosynierów), 900 kawalerii i 12 dział oraz Antoniego Madalińskiego w sile: 600 kawalerzystów (jego brygadę), 400 piechoty i 4 działa. Madaliński przeszedł przez Błonie, Sochaczew, Łowicz i brud na Bzurze przy ujściu do Wisły. Zaatakował posterunek w Kamionie. Zdobył tym atakiem 2000 fas mąki, 1000 korcy zboża i 5000 beczek soli. Starano się to wysłać do Warszawy, ale z braku dużej ilości wozów rozdano mieszkańcom resztę. Leżący nieopodal inny posterunek w Witkowicach zaatakował Dąbrowski. Obaj wodzowie spotkali się 14 września. Dąbrowski, jak sam mówił „nie mając, jak tylko dobro publiczne w zamiarze” chciał dać dowództwo Madalińskiemu nad całością wojska. Madaliński odmówił, a żołnierze krzyczeli „wiwat”. Oboje obiecali, że służyć będą Ojczyźnie. Idąc przez Kutno i Kłodawę przejmowali dowódcy kasy atakując posterunki. W Kutnie Madaliński ruszył na oddział Prusaków. 11 zabił, 6 wziął do niewoli, reszta uciekła. Obaj dowódcy ruszyli do Słupcy, gdzie Dąbrowski zwołał wszystkie oddziały powstańcze (wielkopolskie). Tam Dąbrowski przeżył rozczarowanie. Obiecywano mu 15 000 powstańców, było zaledwie 1/3 obiecanego składu. 3750 kawalerzystów i 1250 piechoty dołączyło do sił polskich. Dąbrowski zwołał naradę generałów Madalińskiego i Rymkiewicza oraz Józefa Wybickiego i poinformował ich, iż nie zaatakuje Poznania. Ruszył w kierunku Żnina, a Madalinski wsparty przez niego dwoma armatami i setką piechoty ruszył do Inowrocławia. Madalinski oczyścił drogę na Noteci i gdy Dąbrowski do niego dotarł okazało się, ze droga jest już czysta. Oddział Szekely wypatrzył polskie wojska i zaatakował obóz, który znajdował się na wzniesieniu. Okazało się, że Polacy odparli atak, a dochodziło nawet do ataku na bagnety. Rekruci z Wielkopolski spisali się na medal. Madaliński postanowił zaatakować kawalerią, jednak bez zwiadu i w nocy atak na nieznane pozycje i na nieznanym terenie było ryzykowne, lecz pokazały talent dowódcy. Prusacy uciekli, Madaliński i Rymkiewicz chcieli gonić ich, na co nie zgodził się Dąbrowski, który chciał przeczekać noc. Rymkiewicz zebrał całość kawalerii i ruszył na zwiad. Most był zerwany, lecz wojsko w Bydgoszczy bardzo słabe, a sam Szekely był daleko za miastem. 2 października 1794 r. Dąbrowski wysłał do pułkownika Szekelego parlamentariusza by ten poddał miast. Prusak nakazał obronę. Dąbrowski tak pisał do Kościuszki: „Szekely, gdy do niego posłałem, aby się poddał, głupim mnie nazwał i mjr. Zabłockiego chciał zastrzelić” 3 października rozpoczął się ostrzał z artylerii i szturm. Miasto zdobyto. Szekely został ciężko ranny w walkach z kawalerią Madalińskiego. Rymkiewicz krytykował Antoniego Madalińskiego, że atak był spóźniony i gdyby nadszedł szybciej wróg poniósłby cięższe straty. Wiemy, natomiast co było przyczyną opóźnienia Madalińskiego. „Zawsze mężny generał Madaliński w tej okazyi nie omieszkał dobry dać z siebie przykład naszemu żołnierzowi. Gdy kawaleryja podczas kanonady i szturmu zupełnie nieczynna była, tak był niecierpliwy, że się koniecznie pod ogniem nieprzyjacielskiej artyleryi przez Brdę przeprawić chciał. Ledwom go w tej odwadze wstrzymać mógł. Poszedł wreszcie do dwóch armat i póty z nich osobiście strzelał, póki nieprzyjacielskich do wstrzymania [ognia] nie przywiódł”. Szarża Madalińskiego sprawiła, że część wojska uciekła, a duża część dostała się do niewoli. Z relacji Dąbrowskiego wiadomo, że wzięto 300 jeńców. Dąbrowski ruszył w kierunku Torunia na czele 4 – tysięcznej armii, reszta obsadziła garnizon w Bydgoszczy, Łabiszynie i małych miastach na szlaku. 12 października Dąbrowski uznał, że zdobycie miasta jest niemożliwy i wrócił do Bydgoszczy. Z Polski centralnej dopływały wieści o rozbiciu polskich dywizji przez Suworowa oraz wzięcia do niewoli Kościuszki pod Maciejowicami. Wszystkie siły ściągały do Warszawy. Książę Józef oraz generał Kołyszko atakowali oddziały pruskie wzdłuż Bzury. Dąbrowski był znaczącą siłą, która mogła ocalić lub znacznie pomóc w obronie stolicy. Trzeba dodać, że cała wyprawa do Wielkopolski była z punktu widzenia centralnej Polski udana! Do wojska dołączyło 5 000 ludzi, a w trakcie walk stracono zaledwie setkę. Generał Madaliński zajmował się obroną taborów. Dowództwo korpusu przejął Rymkiewicz, a sam Dąbrowski pojechał do stolicy. 4 listopada Suworow zaatakował Pragę. Według Dąbrowskiego Madaliński walczył w okopach w tej dzielnicy stolicy. Gdy padła Praga udało mu się uciec do Warszawy, gdzie wziął udział w naradzie, która zdecydowała o kapitulacji stolicy. Jedni chcieli kapitulować, inni walczyć dalej, a co na to Madaliński? Jego dalsze czyny nam o tym zaświadczą. Na czele brygady udał się do Białobrzegów, a potem do Gostomii. Spotkał Dąbrowskiego. Tam dotarła do niego informacja, że zaborcy widzą w nim przyszłego dowódcą powstania i planowali go porwać. Oddał on dowództwo brygady Dąbrowskiemu i udał się potajemnie do Galicji. Wyśledzono go i pojmano w styczniu 1795 r. Przywieziono go do Wrocławia 11 stycznia. Pewnego dnia oficer wyprowadził go z celi i po rozmowie z dowódcą... puścił wolno. Madaliński nie mógł opuszczać Wrocławia i musiał się utrzymać na własny koszt. Wolność uzyskał... przypadkowo. Otóż, podczas oblężenia Warszawy Polacy zatrzymali żonę posła pruskiego Buchholza. Ten wzruszony jej niedolą wyrobił jej paszport u Kościuszki, a jego jeźdźcy odeskortowali ją do granicy. Była ona także faworytką samego króla pruskiego. Dzięki temu generał mógł cieszyć się większą wolnością niż cztery ściany celi. W czerwcu został uwolniony, ale nie mógł wracać w dawnej granice Rzeczypospolitej. Przypomnijmy, że weteran miał już 56 lat. Udał się do Berlina. Tam doszło do zamieszek rzemieślników z policją. Buntownicy krzyczeli „wiwat Madaliński” i to stało się powodem do kolejnego aresztowania. Było to na rękę Prusakom też, ponieważ od czasów powstania działała partyzantka polska w Wielkopolsce, a wielu z wodzów podszywało się pod generała. Prawdziwy generał siedział w więzieniu w Magdenburgu. Madalińskiego planowano na wiele stanowisk. Kto wie ile brakowało byśmy dziś śpiewali „Marsz, Marsz Madaliński...”, ponieważ planowano go też na wodza Legionów. Osiadł on ostatecznie w Przybyszewie nad Pilicą, gdzie zmarł 19 lipca 1805 r. Nie wiadomo kiedy się ożenił. Marian Lech wysuwa tezę, że mogło to być w latach 80. XVIII w. Jego żoną była Wiktoria ze Skotnickich, z którą miał ośmioro dzieci. Umierając był dziedzicem 33 % Kieszków, Cerkiew i Zatopolic, a także dziedzicem Przybyszewa, Lubani i Porów.


Fot. Wikipedia


ŁUKASZ CICHY



Bibliografia:


Marian Lech Generał Antoni Madaliński 1739-1805, Warszawa 1971,

Teki Dworzaczka,
Marek Rezler, Wielkopolanie pod bronią 1768-1921, Poznań 2011,
Grzegorz Kryg, Krzysztof Grobelny, Dzieje Zdun, Poznań 1994,
Józef Łukaszewicz, Krótki historyczno- statystyczny opis miast i wsi w dzisiejszym powiecie krotoszyńskim od najdawniejszych czasów aż po rok 1794. T. 1, Poznań 1869,
Józef Łukaszewicz, Krótki historyczno- statystyczny opis miast i wsi w dzisiejszym powiecie krotoszyńskim od najdawniejszych czasów aż po rok 1794. T. 2, Poznań 1875,